Rześki poranek, sobota, miasto zaczyna się powoli budzić. W tym czasie  na Rakowieckiej 61 ruch jak w ulu. Biały autokar staje w bramie i czeka na 51 osób, które zabierze w niezapomnianą podróż. Planowany odjazd odkłada się o pół godziny, ponieważ wycieczka w której biorą udział przedstawiciele 15 narodowości, rządzi się swoimi prawami i punktualność staje się pojęciem względnym.

W końcu udaje nam się ruszyć. Nasza biała arka sunie najpierw przez opustoszałe ulice Stolicy, potem przemierza już tylko malownicze krajobrazy Mazowsza i Ziemi Świętokrzyskiej. Wszystko to na drodze do celu wyprawy, czyli Sandomierza; jednego z najważniejszych grodów Królestwa Polskiego, obecnie jednego z najpopularniejszych miasteczek dzięki znanemu serialowi telewizyjnemu.

W drodze część  uczestników śpi, inni rozmawiają, na godzinę przed osiągnięciem celu słuchamy legend o mieście. Kasia czyta nam historie o Helenie Krępiance, młodej dziewczynie, która uratowała miasto przed najazdem mongolskim. Słuchamy również opowieści o św. Jacku, który zasadził lipy do góry nogami żeby wygrać zakład i kilka innych sandomierskich legend…

Jesteśmy w Sandomierzu prawie o czasie. Pierwszą przeszkodą jest podejście na Stare Miasto. Gród wznosi się na skarpie wiślanej, która od strony parkingu tworzy  prawie pionową ściana. Niektórzy starsi uchodźcy dostają zadyszki, a dla dzieci to tylko okazja żeby dać upust energii. W końcu zaczynamy zwiedzanie podzieleni na dwie grupy, pierwsza po rosyjsku, druga po angielsku.

Z Panią Natalią spotykamy się pod Bramą Opatowską, dawnym głównym wjazdem do miasta. W tym czasie Pan Przemysław  oprowadza grupę angielską po katedrze. Następnie obie grupy schodzą dosłownie do podziemia… Zwiedzamy jedną z największych atrakcji Sandomierza, podziemną trasę turystyczną – tunel, który powstał w latach 60-tych po pracach górniczych mających zabezpieczyć wzgórze staromiejskie. Łączy on piwnice starych kamienic, które służyły jako magazyny kupieckie. Wychodzimy z trasy na samym rynku o godz. 1400, czyli  porze w sam raz na obiad.

Po obiedzie mamy czas wolny. Ponieważ jest bardzo pogodnie i ciepło, to niektórzy ruszają na spacer, inni próbują lodów, część zostaje po prostu na rynku aby wygrzewać się na ławce…

Wybija godz. 1600, jesteśmy w klasztorze Ojców Dominikanów. Mury z prawie 800-letnią historią są tego dnia są świadkami Eucharystii w której biorą udział uchodźcy. Modlimy się w kaplicy Matki Bożej Różańcowej, gdzie obecni mogą wyciszyć się, oddać swoje trudy, pomyśleć. Aura kościoła sprzyja skupieniu. Modlitwie przewodniczy o. Wacław Oszajca SJ.

Kończymy Mszę tuż przed 1700, po czym  spotykamy się na parkingu. Ostatnie zdjęcie i wsiadamy do autobusu. Biała arka rusza z powrotem poprzez skąpane w słońcu pola i sady, zmierza do Warszawy.

Serdecznie dziękujemy o. Wackowi Oszajcy SJ za posługę kapelana; Pani Natalii Woźniak i Panu Przemysławowi Dumie za oprowadzanie; uczestnikom, że z zapisanych stawili się wszyscy, a ponadto dołączyły jeszcze dwie osoby; firmie przewozowej Pana Krzysztofa Krajewskiego za podstawienie większego autobusu niż planowany; pogodzie że się rozpogodziła; wreszcie Bogu, że czuwał nad nami  i zadbał o wszystko.