Francusko-libańska wspólnota WŻCh Cheminer Franco-Libanais zaprasza nas wszystkich do łączności modlitewnej z naszymi Przyjaciółmi w Libanie od niedzieli, 4 października, do niedzieli, 11 października.
 
Codziennie będzie przesyłany tekst z propozycją modlitwy w języku francuskim i niderlandzkim. Jeśli chcesz się włączyć, napisz na adres: [email protected]
 
Zaznacz, czy zgadzasz się, czy nie, żeby Twój adres e-mailowy był udostępniony innym uczestnikom. Udostępnienie adresów umożliwi stworzenie większej wspólnoty modlitewnej.
 
O wspólnocie Cheminer Franco-Libanais i samym tygodniu można przeczytać na stronie WŻCh we Francji https://www.cvxfrance.com/2020/09/30/une-semaine-en-union-de-priere/
 
 
—————————————————————————————————
 
Poniżej krótki opis obecnej sytuacji w Libanie po eksplozji. To fragmenty wywiadu z Martą Sterną, mieszkająca w Bejrucie działaczką humanitarną.
 
 
Sytuacja w Libanie jest przerażająca. Wybuch w bejruckim porcie dołożył się do ogromnego kryzysu, zapaści ekonomicznej i politycznej, które dławią Liban od dawna. Spiętrzający się kryzys ekonomiczny grozi w tej chwili całkowitym upadkiem gospodarki. Tylko w lipcu waluta straciła na wartości 80 proc., a ludziom przepadły oszczędności całego życia.
 
Szacuje się, że nawet ponad połowa mieszkańców Libanu żyje poniżej granicy ubóstwa, a bezrobocie wynosi ponad 40 proc.
 
A przecież Bejrut był miastem pięknym, wyjątkowym w regionie Bliskiego Wschodu, uważanym za progresywne. Ludzie żyli tutaj razem, spotykali się, bawili.
 
Długo zajmuję się pomocą humanitarną i nie widziałam jeszcze takiego kryzysu ekonomicznego, nie widzę możliwości, żeby Liban miał sobie poradzić bez pomocy zagranicznej nawet w „zwykłej sytuacji”, a po wybuchu w porcie jest to po prostu niemożliwe.
 
A do tego mamy przecież epidemię koronawirusa. Szpitale już wcześniej były przeładowane, więc łatwo sobie wyobrazić, co się działo, gdy zwożono do nich poszkodowanych wybuchem. Epidemia pogłębia kryzys ekonomiczny, zwłaszcza, że w Libanie ludzie pracują na dniówkach, więc tracą pracę z dnia na dzień bez żadnych odpraw i nie mają z czego żyć.
 
Miotają się między buntem a rezygnacją, coraz częściej słychać o samobójstwach. Do tego Liban ma kłopot z uchodźcami z Syrii, którzy są w jeszcze bardziej dramatycznej sytuacji – trzeba im pomagać, a nie ma za co.
 
A Libańczycy są naprawdę świetnymi ludźmi. To bardzo bliska nam kultura, są bardzo wykształconymi ludźmi, świetnie pracują, fajnie bawią się poza pracą, mają znakomite poczucie humoru. Tyle przeżyli, że potrafią się śmiać właściwie ze wszystkiego. Wiele się od nich uczę i bardzo mi przykro patrzeć, że jeszcze jedna niesprawiedliwość dotyka zwykłych ludzi, obywateli Libanu i teraz mieszkańców Bejrutu szczególnie.
 
Wierzę, że mimo traumy, którą przeszło całe miasto, za jakiś czas znów będą uśmiechnięci. Bo są bardzo silni, odporni, dadzą sobie radę i jakoś wyjdą z tego kryzysu, jeśli tylko im pomożemy.
 
Michał Danielewski. Przeklęty los Libanu: wojna, korupcja, wybuch. Czy kluczowy kraj dla Bliskiego Wschodu to przetrwa?
13.09. 202